Grudzień, szaruga w pełni. Gdy w Polsce jest coraz szarzej i zimniej, gdzieś jest zupełnie inaczej. Po Malcie, Monaco i Węgrzech, jeszcze przed świętami, na celu miałem dwa południowe kraje: Watykan i San Marino.
Kraj: Watykan
Najwyższy szczyt: Wzgórze Watykańskie (75 m n.p.m.)
Data wyjazdu: 15-20.XII.21
Dzień zdobycia szczytu: 15.XII.21
Dwa maluteńkie kraje – Watykan i San Marino w Koronie Europy
Poprzedni wyjazd na południe Europy był przykładem jednej z mych taktyk na przyśpieszenie zdobywania Korony Europy i zintensyfikowania wyjazdów. Podobnie jak wówczas, tak i tym razem połączyłem ze sobą dwa kraje, których w sumie podczas tego wyjazdu odwiedziłem trzy. Czekały na mnie bowiem dwie enklawy. I państwo-spoiwo.
Pierwszą z enklaw był Watykan. Najmniejsze państwo Europy. Ze szczytem – czy też jak się mówi „wzgórzem” – mającym… 75 metrów nad poziomem morza.
Jak najłatwiej dostać się do Watykanu?
W przypadku Watykanu jest to dość prosta logistyka: znaleźć lot do Rzymu. Tych jest dość sporo, w tym lowcostowych. W moim przypadku był to Ryanair za 6 dyszek. Później pozostaje już tylko dostać się do miasta z lotniska, znaleźć nocleg, wyklepać Watykan w navi i tyle. Ciężko stworzyć mi bardziej bujny i szczegółowy opis dotarcia do Watykanu bez podpierania się chatem gpt.
…i na najwyższy szczyt Watykanu?
Z tym „szczytem” jest taki temat, że:
- Znajduje się on w Ogrodach Watykańskich, na które trzeba kupić co najmniej kilka dni wcześniej bilet wstępu za ponad 20 euro,
- I tak na niego nie wejdziecie.
Wedle mego researchu, po ogrodach porusza się pojazdem kierowanym przez obsługę i się go nie powinno opuszczać. Piszę to w takim tonie lekko przypuszczającym, bo w owych ogrodach nie byłem i nie potwierdzę tych słów własnym doświadczeniem, a opieram się na internetowych relacjach. Po tym doszedłem do wniosku, że nie ma sensu się tam wybierać. Gdybym chociaż był choć trochę większym fanem botaniki, to z pewnością bym wejściówkę do ogrodów rozważył, ale nie jestem.
Dlatego fakt postawienia nogi na Placu Św. Piotra uznaję za równoznaczne ze zdobyciem Watykanu do Korony Europy. A fakt ten miał miejsce jeszcze w dniu przylotu.
Jak można wykorzystać w pełni podróż do Włoch?
Przylecieć, wejść na Plac i zobaczyć Bazylikę w Watykanie i wrócić do Polski, byłoby: zbyt proste i mało oszczędne. Jako logistyk dokonałem pewnej optymalizacji wyjazdu.
Rzym był dość wysoko na mojej liście miast do odwiedzenia, dlatego spędziliśmy tam z Sylwaną (mą spontaniczną towarzyszką podróży, która też jest średnim fanem zim w Polsce, a większym tych na południu) dwa kolejne dni, by trzeci nocleg spędzić już w…autobusie. Do Rimini.
To fantastyczne rozwiązanie:
- Oszczędzało nam czas (mam pewne przypuszczenie, że w nocy i tak chyba byśmy spali),
- Pieniądze (nie musieliśmy rezerwować noclegu, a i sam Flixik to była tania rzecz),
- Pozwoliło na pojechanie do San Marino (z Rimini to już szybki temat).
Ale ta część podróży będzie opisana już w kolejnym wpisie.
W pigułce, zapamiętaj że:
- Do Rzymu można dostać się bardzo łatwo dostać tanimi i nietanimi liniami lotniczymi. A stamtąd, jeszcze łatwiej do Watykanu.
- Aby fizycznie być na najwyższym szczycie Watykanu, trzeba kupić bilet do Ogrodów Watykańskich. A stamtąd na lądowisko dla helikopterów, co nie będzie już łatwe.
- Rzym – o dziwo – nie spowodował u mnie rozczarowania, a wręcz przeciwnie: nie spodziewałem się, że zrobi na mnie aż takie wrażenie!