Mount Kinabalu często jest wymieniane w kategoriach naj: najwyższy szczyt Malezji, Borneo czy jako najwyższe wzniesienie między Himalajami, a Nową Gwineą. Wśród bardziej subiektywnych kategorii śmiało można rozważyć czy nie umożliwia on najlepszych widoków ze szczytu. Bo to, że jest najładniejszym szczytem Malezji – uważam za sprawę oczywistą.
Moje wejście na Kinabalu było jednym z głównych celów podczas Wyprawy Azjatyckiej w ramach World Mountain Project – projektu, podczas którego zdobywam najwyższe szczyty państw ONZ. Malezyjski czterotysięcznik był 53. takim szczytem w mej kolekcji.
Kraj: Malezja
Najwyższy szczyt: Kinabalu (4095 m n.p.m.)
Data wyjazdu: 6 IV – 17 V 25
Dzień zdobycia szczytu: 23 IV 25
Kinabalu: dzień pierwszy – droga do schroniska
Aby wejść na Kinabalu konieczne jest uzyskanie pozwolenia i znalezienie przewodnika. Utrudnia to znacząco spontaniczność, ponieważ dzienny limit miejsc jest ściśle przestrzegany, dlatego rezerwacji najlepiej dokonać kilka miesięcy wcześniej. My skorzystaliśmy z usług agencji Amazing Borneo – jednej z bardziej znanych w regionie.
Nasza przygoda rozpoczęła się w stolicy (stanu Sabah) – Kota Kinabalu. Tam zostaliśmy odebrani ze wskazanego przez nas miejsca, by po niecałych dwóch godzinach znaleźć się w głównej siedzibie parku w Ranau. Tam dostaliśmy nasze identyfikatory, lunch i poznaliśmy naszego przewodnika na najbliższe dwa dni – bo na tyle przewidziany był nasz trekking.
Pierwszego dnia naszym celem było schronisko Laban Rata zlokalizowane ok. 3200 m n.p.m, co wymagało od nas pokonania blisko 1500 metrów przewyższenia. Te zdobywało się szybko – droga prowadziła po świetnie przygotowanej ścieżce, która była niczym długi marsz po schodach. Po niecałych trzech godzinach od wyruszenia znaleźliśmy się u celu, gdzie później rozpoczęła się istna uczta na wysokościach.
Wtedy też ustaliliśmy z przewodnikiem porę wyjścia drugiego dnia. Głównie ze względu na pogodę – południami często się ona psuje – wyjścia są w nocy na wschód słońca. Większość ekip ruszyło na szczyt do 2:00, przy czym godzina ta była dla nas godziną pobudki. Nasza czwórka wyszła na atak szczytowy o 3:30.
Schronisko Laban Rata było niczym hotel. Duża wolna przestrzeń z kuchnią, recepcja ze sklepikiem, wygodne łóżka czy prysznice z ciepłą wodą – w zasadzie można tam przyjść na lekko, ponieważ wszystko co może nam się przydać do życia, to tam znajdziemy. Duża w tym zasługa nosiczy, których regularnie mijaliśmy na szlaku.
Kinabalu: dzień drugi – atak szczytowy!
Droga na szczyt prowadziła jak po sznurku, a my – wychodząc jako ostatni – sukcesywnie minęliśmy wszystkich, by jako pierwsi zameldować się na szczycie. Nie znajdowało się na niej wiele trudności technicznych, a nawet gdy występowały niewielkie, to zawsze była pomoc w postaci zawieszonych lin.
W trakcie wyjścia koniecznym było również przejście przez punkt kontrolny, na którym sprawdzano nasze identyfikatory. W tym miejscu pada również decyzja czy można ruszać na wierzchołek. Bywa, że pogoda jest na tyle niekorzystna, że wejścia zostają wstrzymane i jedyne co wówczas pozostaje, to wrócić do schroniska i liczyć na szczęście następnego dnia. W naszym przypadku warunki były iście idealne. Temperatura oscylowała w okolicach 5 stopni, a jedyne co słyszeliśmy, to nasze oddechy i kroki – było absolutnie bezwietrznie.
Na dachu Malezji zameldowaliśmy się o 5:20, a kilkanaście minut cieszyliśmy się z jednego z najładniejszych widoków całej Wyprawy Azjatyckiej.
Inna nazwa szczytu – Low’s Peak – może być trochę mylna, bo na pierwszy rzut oka sugeruje, że mamy do czynienia z jakimś niższym wierzchołkiem. Nic bardziej mylnego. Low w tym przypadku nie pochodzi od „niski”, a od Hugh Lowa – brytyjskiego botanika, który jako pierwszy udokumentował wejście na Kinabalu w 1851 roku.
Z powrotem w schronisku byliśmy o 7:30, gdzie po obfitym śniadaniu i krótkiej drzemce ruszyliśmy w dalszą drogę w dół. Zdążyliśmy również wysłać pocztówki ze skrzynki pocztowej zlokalizowanej ponad 3000 m n.p.m. Chyba nie muszę dodawać, że jest ona najwyżej położoną w całej Malezji.
Naszemu przewodnikowi uśmiech nie schodził z ust przez cały czas powrotu. Nie dziwię się mu. Dostał on w końcu grupę szybkich Polaków, dzięki której mógł się najdłużej wyspać, by być z grupą pierwszymi na szczycie Później równie energicznie zeszliśmy z góry, przez co dość szybko mógł on cieszyć się wolną resztą dnia.
Zakończenie trekkingu było przy Timpohon Gate będące zarazem naszym punktem startowym. Tam też się dowiedzieliśmy, że co roku odbywają się zawody na sam szczyt i z powrotem. Rekordziści potrafią zrobić to w… 2h i 21 minut!
Podsumowanie
Kinabalu fizycznie nie było dla nas żadnym wyzwaniem. Z pewnością bylibyśmy w stanie trasę pokonać w jeden, długi dzień, choć wówczas ominęłoby nas wiele. Warto było zwolnić i przyjrzeć się temu, co nas otaczało. Bujna roślinność w dolnych partiach, spokojne życie w schronisku czy widoki z rana ze szczytu – to coś, co sprawia, że Kinabalu było jednym z bardziej pamiętnych moich wejść na najwyższe szczyty państw świata. A pragnę przypomnieć, że takich na swoim koncie mam dość sporo!
Kwestie praktyczne:
Ile trwa trekking na Mount Kinabalu?
Standardowo trasa zajmuje dwa dni: pierwszego dnia docierasz do schroniska Laban Rata (ok. 6 km i 1500 m przewyższenia), a drugiego dnia w nocy następuje atak szczytowy i zejście na dół (ok. 6 km i 850 m przewyższenia). Zainteresowanych biegiem na szczyt polecam śledzić wydarzenie Climbathon.
Czy wejście na Mount Kinabalu jest trudne?
Technicznie nie – nie wymaga umiejętności wspinaczkowych. Trudność wynika głównie z przewyższenia (na tej wysokości widziałem ludzi z problemami choroby wysokogórskiej). Trasa jest dobrze przygotowana, a fragmenty wymagające asekuracji mają liny.
Ile kosztuje wejście na Mount Kinabalu?
Tanio nie jest. Wejście w przypadku grupy 2-3 osób to koszt między 2500-3000 zł dla wspinaczy spoza Malezji. Nasz pakiet był jednym z najbardziej podstawowych. Jest ich kilka do wyboru, w tym m.in. przejście najwyżej położoną via ferratą w Azji Południowo-Wschodniej.
Jak zarezerwować trekking na Mount Kinabalu?
Rezerwację w naszym przypadku dokonaliśmy przez oficjalną stronę: https://book.mountkinabalu.com/ Warto zrobić to co najmniej kilka miesięcy wcześniej.
Kiedy najlepiej wejść na Mount Kinabalu?
Najlepsze warunki panują od marca do września. Od października do lutego trwa pora deszczowa. Warto śledzić również oficjalną stronę parku https://www.mountkinabalu.com/ gdzie można znaleźć m.in. aktualności pogodowe czy historię zamknięć szczytu na
przestrzeni lat.
Jak dostać się na Borneo i samo Kinabalu?
Na Borneo najłatwiej dostać się lecąc do stolicy jednego z dwóch malezyjskich stanów na wyspie – Kota Kinabalu. A pod samą górę dowiezie już Was kierowca agencji.
Tekst powstał w ramach współpracy z BOSP
Logi z zegarka:
1 dzień do schroniska: https://connect.garmin.com/modern/activity/18921810291
2 dzień atak szczytowy i powrót do schroniska https://connect.garmin.com/modern/activity/18921818051
2 dzień zejście ze schroniska https://connect.garmin.com/modern/activity/18921823827